Mój brat (19 lat) miał w styczniu wypadek, w którym został potrącony na przejściu dla pieszych przez kierowcę,
któremu sąd wcześniej odebrał prawo jazdy za jazdę po pijanemu.
Z wypadku wyszedł ze złamaną miednicą, uszkodzoną rzepką kolanową, złamanymi dwoma żebrami. Do tej chwili leczy się, przechodzi rehabilitację, wiele się wycierpiał i ledwie chodzi, ma widoczne blizny. Cały czas ma zawroty głowy, zamknął się w sobie, mówi, że już nigdy nie będzie grał w koszykówkę, przez blizny nie rozbierze się na plaży.
Zakład ubezpieczeń zaproponował w rozmowie telefonicznej pokrycie udokumentowanych kosztów leczenia i wypłatę zadośćuczynienia w kwocie 5.000 zlotych.
Jeżeli nie przyjmiemy ich oferty, pani z towarzystwa powiedziała, że możemy się pójść z nimi sądzić ale proces będzie nas drogo kosztował. Nie zbieraliśmy żadnych rachunków za leki, kto o tym myślał?
A 5 tysięcy złotych to śmieszne pieniądze za cierpienie brata. Przecież on ma dopiero 19 lat. A co, jeżeli okaże się, że skutkiem wypadku będą jakieś choroby po latach? Czy widzicie Państwo jakąś drogę dla nas. Macie doświadczenie w takcih sprawach, na jakie pieniądze możemy liczyć? Czy konieczne będzie sądzenie się z nimi?